I kolejne wieczory z serialem. Tym razem izraelski "Shtisel", serial z 2013 roku. Czytałam same pochlebne opinie a mimo to jakoś nie mogłam zebrać się do oglądania. A kiedy już zebrałam się - to nie mogłam przestać. Tylko dwa sezony, 24 odcinki... i pozostaje ogromny niedosyt. To taki serial, który poza tym, że wypełnia czas, zostawił też we mnie ślad. Taka furtka do świata, o którym właściwie nie mamy pojęcia lub postrzegamy bardzo stereotypowo: świata ortodoksyjnych wyznawców judaizmu. Świata, w którym życie podporządkowane jest religii, obrzędom, prawu. Świata, który właściwie nie pozostawia wyboru ścieżki życiowej - jest tylko jedna, dla każdego oczywista i dla całej społeczności jedyna akceptowalna. A jednak jest miejsce na sercowe rozterki, dramaty, trudne wybory. Jest miejsce na mistycyzm przedziwnie połączony z pragmatyzmem. Jest pobożność, humor, bywają szemrane interesy i decyzje moralnie dwuznaczne. Jest miejsce na kłamstwo, manipulację, bunt. Dla mnie to fascynujący świat, świat obrządku, tradycji ale i umiejętności w zasadzie bezkolizyjnego funkcjonowania z tym nowoczesnym, znanym nam, liberalnym światem. Z tego serialu tchnie spokój, ciepło, mądrość i bardzo specyficzny humor. Można tego bohaterom zazdrościć - tej oczywistości wyborów życiowych, które od dziecka tak bardzo wszczepione w świadomość, że niewątpliwie pozwalają uniknąć wielu zagrożeń i pułapek współczesności. Ale mam też przekonania, że ten serial przedstawia dość uładzoną wersję życia "ortodoksów", że na potrzeby widza została ona nieco polukrowana i upudrowana. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z najbardziej ortodoksyjnej dzielnicy Jerozolimy - Mea Shearim aby zobaczyć, że dość mocno różni się od serialowej rzeczywistości (w serialu rodzona Shtisel zamieszkuje nieco mniej ortodoksyjną, bardziej elegancką dzielnicę Geula).
https://vimeo.com/105325576
https://vimeo.com/105325576
Oczywiście polecam (acz z dostępem do wikipedii bo sporo kwestii typowo obrzędowych dla mnie było niezrozumiałych), i bardzo polecam obejrzeć aktorów "w cywilu":). Po obejrzeniu dwóch sezonów muszę na przymusowy detoks - nie bardzo umiem wyobrazić sobie, że miałabym teraz chęć oglądać jakikolwiek inny serial. Więc może czas (nareszcie...) na moją książkę do zrecenzowania? Chociaż najchętniej znów sięgnęłabym po izraelskie reportaże Pawła Smoleńskiego...