poniedziałek, 25 marca 2019

eM./18 [25.03.2018]

Chwiejność moich nastrojów przeraża mnie. O świcie budzę się i dosłownie trzęsę ze strachu, w południe wychodzę na słońce, na wiatr, idę 5 kilometrów i wierzę, że wszystko jednak poukłada się, a patrząc na pączki na drzewach to wręcz popadam w euforię. I mam wrażenie, że ani lęk, ani euforia nie są stanami emocjonalnie adekwatnymi do sytuacji.
Z moich ambitnych planów czytania książek z biblioteki wyszło wielkie nic, podobnie jak z doczytaniem kilkunastu stron książki, którą powinnam zrecenzować jakiś miesiąc temu. Jedyna aktywność na jaką znajduję w sobie chęci to praca, projekty i słuchanie audiobooków. Boli mnie żołądek więc wróciłam do sprawdzonej metody picia siemienia lnianego. Czuję się jak własny więzień, a nie pomaga fakt, że ów więzień tkwi w celi mimo otwartych drzwi... Mam tak wiele pretensji do siebie, że aż chciałabym umieć czasem poobwiniać kogoś, los, cokolwiek zamiast wciąż nosić ten emocjonalny, pokutny wór. 
Dość samobiczowania. Czasem nawet mnie coś wychodzi. L. zawiózł ostatni ocalały kawałek sernika do Jacka. W pracowni była jackowa żona, spróbowali i stwierdzili, że sernik lepszy niż z La Ruiny. Uznaję więc, że był po prostu niesamowicie smaczny:) Ucieszyły mnie takie słowa płynące od kogoś profesjonalnie zajmującego się piekarnictwem.
Nałożyłam hennę na włosy. Tym razem dodałam cynamon, żeby zgasić i nieco ochłodzić żółte tony, które wybijają na moich siwych włosach. No i wyszedł bardzo ładny rudy, taki zgaszony jak chciałam. Poza tym... uwielbiam ten pohennowy efekt pogrubionych włosów. I pohennowy zapach ziół długo utrzymujący się na włosach. W tej materii jestem wyjątkiem, bo wciąż na grupach i forach natykam się na pytania, jak zniwelować ten zapach:)

Dawno nie było o zapachach, prawda?
W sobotę wyjęłam z szuflady z próbkami i odlewkami (tak, mam osobną szufladę na kolekcję) fiolkę z kilkoma mililitrami zapachu, którego chyba jeszcze nie testowałam. Przez wielu uznawany za szczyt sztuk perfumeryjnej, najdoskonalszy zapach świata. Długo odwlekałam spotkanie w obawie, że nie będę umiała docenić tej sławy, legendy i kunsztu. I coś w tym jest, że ta kompozycja mnie jednocześnie uwodzi, ale i przytłacza. Pierwszą nutą jest gęsty, rumowy trunek z suszonymi owocami, dosłownie czuć i lepkość, i słodycz, i alkohol. I to pierwsze wrażenie bardzo mnie zniechęca - dla mnie jest za mocno, za ciężko, za gęsto. A po dwóch godzinach wychodzi cudowna nuta przyprawowego goździka i cynamonu, położona na mojej absolutnie ukochanej, drzewnej nucie sandałowca. I mogłabym je pokochać tylko dla tej ostatniej, przyskórnej i bardzo trwałej nuty. Ten ostatni akord jest naprawdę cudowny - orientalny, kojący, ciepły a przy tym lekki i taki intymny.

1 komentarz:

  1. eM., a czy Ty masz dobrze dobrane leki, skoro budzi się nad ranem z lękami ? co to za komfort życia ? Nie wiem, czy jestem skazana dożywotnio na tę depakine, ale przynajmniej spokojnie zasypiam i się budzę...
    Tak czuję, że jesteś więźniem tej sytuacji, która z założenia miała być najlepsza. Wkurza mnie (w moim życiu) gdy wyobrażenia tak bardzo rozjeżdżają się z rzeczywistością. Może to moje wyobrażenia, może to ciągłe kłopoty wywołują frustrację i biorą górę na plusami.
    Ta książka taka słaba, czy bardziej chodzi o moment życiowy, w jakim się znajdujesz ?
    Bosz... zazdroszczę CI tej henny, tego, że umiesz ! Nie wiem, czy wiesz, że masz zmysł twórczy :) - bo ja u siebie widzę wyłącznie odtwórczy. Dopiero jak zobaczyłam z bliska, jak robisz ciasto na chałkę załapałam o co chodzi. A przez ponad 3 dekady prób nie szło mi ni cholery.
    Świat zapachów wciąż jest dla mnie nieznanym lądem. Przeczytałam recenzje pod tymi perfumami i wydaje mi się nie do ogarnięcia wyszczególnienie kolejnych poziomów, poczucie ich, powiązanie tego z jakimś wyobrażeniem, sytuacją, obrazem...

    OdpowiedzUsuń